Ustawa frankowa – założenia projektu
Rządowy projekt ustawy frankowej, który 24 lipca ma trafić na posiedzenie Stałego Komitetu Rady Ministrów, przedstawiany jest jako przełom w walce z przewlekłością postępowań i nadmiarem spraw frankowych w sądach. W rzeczywistości to kolejna legislacyjna iluzja – pozorna reforma, która zamiast realnie odciążyć wymiar sprawiedliwości, może go jeszcze bardziej sparaliżować. W dodatku – pod płaszczykiem troski o konsumentów – projekt ten wzmacnia pozycję sektora bankowego i niesie ze sobą poważne ryzyko dla praw procesowych kredytobiorców. Jednak z perspektywy praktyka prawa, który na co dzień prowadzi takie procesy, mogę z pełnym przekonaniem stwierdzić: ustawa frankowa w obecnym kształcie nie tylko nie rozwiązuje żadnego z realnych problemów, ale stwarza nowe – znacznie poważniejsze.
Ustawa frankowa – zarzut potrącenia
Choć projekt zakłada kilka pozornie korzystnych dla konsumentów rozwiązań – jak rozszerzenie zastosowania ustawy na umowy pożyczek denominowanych w walutach obcych czy modyfikację mechanizmu zabezpieczenia – to kluczowe przepisy jednoznacznie uprzywilejowują sektor bankowy. Szczególnie groźny jest przepis pozwalający bankom na zgłaszanie zarzutu potrącenia aż do zakończenia postępowania apelacyjnego. W praktyce oznacza to, że bank może przez cały czas trwania sporu procesowego wstrzymywać się z przedstawieniem swoich roszczeń, by zrobić to w najdogodniejszym dla siebie momencie, np. tuż przed zamknięciem rozprawy.
Efekt? Przedłużenie sprawy, konieczność dodatkowej analizy, zamieszanie proceduralne i niepewność po stronie konsumenta. To nie jest przyspieszenie – to podręcznikowy przykład destabilizacji procesu sądowego. To rozwiązanie nie tylko narusza elementarną zasadę równości stron postępowania cywilnego, ale także otwiera bankom drogę do uzyskiwania „rozliczeń” poza tokiem standardowych powództw – z pominięciem podstawowych rygorów formalnych i ekonomicznych, jak choćby opłaty sądowe.
Ustawa frankowa – zabezpieczenie roszczeń
Kolejnym problemem jest tzw. automatyczne zabezpieczenie roszczenia, które rzekomo ma chronić konsumenta przed koniecznością dalszego regulowania rat kredytowych już od momentu wniesienia pozwu. Diabeł tkwi w szczegółach – to zabezpieczenie będzie działać dopiero od chwili doręczenia bankowi odpisu pozwu. A wiem doskonale, że czas doręczenia w wielu sądach w Polsce potrafi wynosić miesiące, jeśli nie ponad rok. Do tego czasu Frankowicz nadal będzie zobowiązany do płacenia rat. Co więcej, zgodnie z projektowanymi przepisami, sądy będą pozostawiać bez rozpoznania indywidualne wnioski o zabezpieczenie, co de facto odbierze konsumentom możliwość realnej ochrony na wczesnym etapie sporu. To nie automatyzm – to fikcja ochrony procesowej.
Ustawa frankowa – rozliczenie kosztów procesu
Poważne wątpliwości budzi też mechanizm kosztów sądowych w przypadku potrącenia. Otóż zgodnie z projektem, bank będzie zobowiązany do poniesienia kosztów postępowania tylko wtedy, gdy konsument nie zakwestionuje złożonego oświadczenia o potrąceniu. Jeżeli jednak konsument uzna roszczenie banku za przedawnione, nienależne lub bezzasadne i zdecyduje się je zakwestionować – a sąd ostatecznie potrącenie uwzględni – ryzykuje obciążeniem kosztami. To nie tylko groźne narzędzie nacisku, ale też jawna próba zniechęcenia konsumentów do korzystania z prawa do obrony. Prawo procesowe powinno chronić słabszą stronę, a nie wprowadzać pułapki kosztowe.
Ustawa frankowa – co naprawdę pomogłoby sądom?
Wreszcie – i to bodaj największy zarzut – projekt ustawy frankowej nie odpowiada na żadne z fundamentalnych problemów, z którymi od lat boryka się polski wymiar sprawiedliwości. Nie zwiększa liczby sędziów. Nie wspiera kadry urzędniczej. Nie rozbudowuje struktur pomocniczych w sądach. Nie inwestuje w cyfryzację, e-akta, systemy elektronicznej komunikacji. Nie usuwa administracyjnych absurdów, przez które sędziowie więcej czasu spędzają na biurokracji niż na orzekaniu. Mamy do czynienia z klasyczną próbą leczenia zapalenia płuc paracetamolem – niby coś robimy, ale skutków się nie spodziewajmy.
Oczywiście można powiedzieć, że każda inicjatywa legislacyjna to krok naprzód. Problem w tym, że jeśli krok prowadzi w złą stronę – lepiej się zatrzymać. Polski system sądowy nie potrzebuje kolejnych wyjątków, kolejnych trybów specjalnych i kolejnych nadzwyczajnych instrumentów. Potrzebuje sprawnych ludzi, technologii, zarządzania i polityki opartej na długofalowym planowaniu, nie na bieżącym PR-ze.
Ustawodawcy i decydenci powinni zrozumieć jedno: Frankowicze od lat walczą o swoje prawa w sądach. Wypracowali precedensy, zbudowali silne zaplecze eksperckie, zmienili linię orzeczniczą i stali się jedną z najważniejszych grup konsumenckich w kraju. Naprawdę nie potrzebują ustawowej „pomocy”, która może ich prawa tylko osłabić. Potrzebują sprawiedliwości, a ta sprawnych sądów. Jeżeli państwo nie potrafi tego zapewnić, to obowiązkiem głowy państwa jest zatrzymać ustawę, która prowadzi nas na niebezpieczne manowce legislacyjne.
autor: adwokat Karolina Pilawska
Chcesz być na bieżąco z prawem? Dołącz do nas na Facebooku!
Szukasz rzetelnych informacji prawnych, praktycznych porad i aktualności dotyczących Twoich praw jako konsumenta czy kredytobiorcy? Obserwuj naszą kancelarię adwokacką na Facebooku! Regularnie publikujemy ważne informacje o sprawach takich jak kredyty frankowe, ochrona konsumenta, sankcja kredytu darmowego, kredyty złotowe oparte o WIBOR, procesy gospodarcze czy spory z deweloperem. Dzielimy się analizami, orzeczeniami, komentarzami ekspertów i odpowiedziami na pytania, które najczęściej zadają nasi Klienci. Znajdziesz tam także praktyczne wskazówki, które pomogą Ci poruszać się w zawiłościach prawa – bez prawniczego żargonu. Kliknij TUTAJ i dołącz do naszej społeczności – bądź zawsze o krok przed problemem!

