Adw. Karolina Pilawska: 11 maja 2021 roku miał być najważniejszym dniem dla polskich Frankowiczów, wyczekiwanym przez nich od dobrych 5 lat. Niestety, Sąd Najwyższy, który tego dnia miał wydać uchwałę w pełnym składzie Izby Cywilnej, czyli w składzie 28 sędziów, nie stanął na wysokości zadania i pisząc wprost – ZDEZERTEROWAŁ. Po trwającym blisko 5 godzin posiedzeniu Rzecznik Prasowy Aleksander Stępkowski zakomunikował, że Sąd Najwyższy wydał postanowienie o konieczności zwrócenia się o opinię tzw. przyjaciela sądu (amicus curiae) do 5 podmiotów: Rzecznika Praw Obywatelskich, Rzecznika Praw Dziecka, Rzecznika Finansowego, Prezesa Narodowego Banku Polskiego i Komisji Nadzoru Finansowego.
Miałam okazję osobiście oczekiwać na decyzję sędziów w budynku Sądu Najwyższego i na żywo śledzić przebieg tego w założeniu precedensowego wydarzenia, które finalnie okazało się porażką Sądu Najwyższego.
W Sądzie Najwyższym brak jest woli wydania tej uchwały, co zresztą dało się usłyszeć na sądowym korytarzu od samych sędziów. Sąd Najwyższy jest mocno podzielony w związku z wątpliwościami co do statusu prawnego części sędziów, tzw. neo sędziów, których w 28-osobowym składzie mamy 10. Już sam fakt kilkukrotnej zmiany terminu dawał do myślenia, że będzie problem z wydaniem uchwały. Wczorajszy „unik”, bo inaczej nie można tego nazwać, potwierdził, że nie był to przypadek. Po wielu godzinach obrad i oczekiwania dowiedzieliśmy się, że nagle zaistniała potrzeba uzyskania opinii wskazanych wyżej podmiotów, mimo, że można było o nie wystąpić już dawno. O skierowaniu pytań prawnych wiemy przecież od końca stycznia 2021 roku, czyli od prawie 4 miesięcy.
Moim zdaniem Sąd Najwyższy liczy na to, że temat uchwały po prostu się „rozmyje”. Te 5 wspomnianych podmiotów dostało 30 dni na zaprezentowanie swoich stanowisk, czyli wpłyną one zapewne z końcem czerwca lub początkiem lipca. Potem mamy wakacje, czyli tzw. sezon ogórkowy. Najwcześniej uchwały można spodziewać się w okresie października / listopada 2021 roku – jeżeli w ogóle. Po ostatnich miesiącach bez problemu mogę sobie wyobrazić pojawienie się kolejnej przeszkody, która spowoduje dalsze opóźnienia w wydaniu uchwały.
Skierowanie zapytania do Rzecznika Praw Dziecka wzbudziło ogromne zdumienie wśród wszystkich zainteresowanych sprawą i ogromną konsternację wśród oczekujących na decyzję sędziów przedstawicieli mediów. Osobiście – nie umiem znaleźć roli Rzecznika Praw Dziecka w sprawie kredytów indeksowanych i denominowanych kursem franka szwajcarskiego. Podejrzewam, że Rzecznik Praw Dziecka odpowie, że nie ma zdania na ten temat.
Opinie tych dwóch organów budzą moje największe wątpliwości, ponieważ nie są to podmioty które wydadzą opinię uwzględniającą obowiązujące przepisy prawa. Ich stanowiska na pewno skupią się na aspektach ekonomicznych tzw. kredytów frankowych i konsekwencjach wyroków sądów uwzględniających zarzut nieważności tych umów. Natomiast mnie ekonomia nie interesuje – sąd działa w oparciu o przepisy prawa, a nie ekonomii.
To jest dla mnie bardzo zastanawiające, bo przecież to UOKiK ma za zadanie walczyć z klauzulami niedozwolonymi stosowanymi przez przedsiębiorców w relacjach z konsumentami i karać przedsiębiorców za takie działania. Wydaje się, że ten urząd ma największą wiedzę na temat nieuczciwej działalności sektora bankowego w sprawach tzw. kredytów frankowych i wydaje się, że jego opinia wniosłaby najwięcej.
Moc takich opinii jest żadna. Dlatego też uważam, że zwrócenie się o nie jest grą na czas sędziów Sądu Najwyższego, a nie realnym oczekiwaniem na merytoryczne stanowiska tych podmiotów.
Dotychczasowe doświadczenie pokazuje, że nie. Patrząc z perspektywy czasu, tych kilku miesięcy odkąd „gruchnęła” wieść o skierowaniu pytań prawnych przez Pierwszą Prezes Sądu Najwyższego Małgorzatę Manowską większość sędziów postanowiła czekać na to, co powie nam Sąd Najwyższy, mimo, że wcześniej korzystne wyroki dla Frankowiczów były wydawane niemal hurtowo. Po kolejnej zmianie terminu wydania uchwały w kwietniu 2021 roku (po przecież Sąd Najwyższy aż 3 razy wyznaczał termin posiedzenia) większość sędziów zrozumiała, że tej uchwały nie będzie i ponownie wróciła do orzekania. Wydaje się zatem, że po wczorajszej farsie (ciężko to nazwać inaczej) wrócimy na właściwe tory. Ja za zadanie postawiłam sobie toczenie krucjaty i tłumaczenie sędziom sądów powszechnych, że nie ma na co czekać. Te sprawy pokazują, że zawsze będziemy na coś czekać – a to na uchwałę Sądu Najwyższego, a to na wyrok Sądu Najwyższego, a to na wyrok TSUE. Ale czy naprawdę, to co już mamy – czyli przepisy prawa i dotychczasowe orzecznictwo – nie jest wystarczające, żeby wygrywać z bankami? W mojej ocenie jest i trzeba z tego korzystać pełnymi garściami.
Jak to mówią – psy szczekają, karawana jedzie dalej. Także Frankowicze – jedziemy dalej! Bez uchwały wygrywaliście w sądach, będziecie wygrywać i teraz. Najważniejsza decyzja jest za Wami – jesteście już w sądzie, co oznacza, że jesteście bliżej niż alej rozwiązania Waszego frankowego problemu.
Warto! Niejednokrotnie Frankowicze byli mamieni wizją ustawowego rozwiązania, teraz „na tapetę” wszedł temat ugód. Prawda jest taka, że realne rozwiązanie problemu frankowego jest w sądzie. Nic nie ochroni Frankowicz tak, jak wyrok w jego indywidualnej sprawie, który ustala, że jego umowa kredytu jest nieważna.
Jedynymi beneficjentami marazmu w Sądzie Najwyższym są banki, które co miesiąc księgują wpłaty rat od Frankowiczów. Oznacza to, że każdy miesiąc zwłoki to dla banku zysk. Wnioski możecie Państwo wyciągnąć sami.
Po pierwsze, to roszczenie należy traktować jako twór sektora bankowego i straszak na Frankowiczów. Polski system prawny nie przewiduje takiej instytucji i tego należy się trzymać. Pokazuje to także postawa banków, które nie są w stanie jednoznacznie wskazać, na jakiej podstawie chcą uzyskać takie wynagrodzenie i jak ma być ono liczone.
Po drugie, zapewne ta kwestia prędzej doczeka się stanowiska TSUE, a nie Sądu Najwyższego i wydaje się, że ta droga jest zdecydowanie słuszniejsza. Dotychczasowe wyroku TSUE pokazują, że banki nie maja co liczyć na takie wynagrodzenie. Warto zatem, aby w „polskiej” sprawie TSUE zajął takie stanowisko i definitywnie zamknął ten temat.