Jak się okazuje po latach banki (ale i inne podmioty finansowe) narozrabiały o wiele więcej, niż nam się mogło wydawać. Wobec lawiny tzw. „spraw frankowych” inne sprawy trochę odeszły w cień. Nie zmienia to jednak faktu, że wspomniane instytucje mogą ponieść więcej strat, niż mogło im się wydawać jeszcze przed rokiem – a konsumenci więcej odzyskać.
Sprawy frankowe to przede wszystkim kredyty udzielane w latach 2005 – 2008, natomiast tzw. „małe TSUE”, czyli wyrok Trybunału Sprawiedliwości z dnia 11 września 2019 roku wydany w sprawie o sygn. akt C-383/18 i potwierdzający go wyrok Sądu Najwyższego z dnia 12 grudnia 2019 roku wydany w sprawie o sygn. akt III CZP 45/19 dotyczy praktycznie wszystkich kredytów konsumenckich udzielonych po wejściu w życie ustawy z dnia ustawy o kredycie konsumenckim, tj. po dniu 18 grudnia 2011 roku.
Problem jest więc dużo powszechniejszy, ponieważ dotyczy kredytów i pożyczek wszelkiej maści, czyli również m. in. chwilówek, pożyczek na samochody i inne ruchomości. I to nie tylko produktów proponowanych przez banki – w krąg podmiotów wchodzą także pożyczkodawcy, jak SKOK-i czy tak powszechnie reklamujące się firmy oferujące szybkie pożyczki.
A na czym polega problem? Na tym, że wspomniane instytucje przy wcześniejszej spłacie zobowiązania, lub jego konsolidacji nie oddawały proporcjonalnie ponoszonych przez kredytobiorców i pożyczkobiorców kosztów okołokredytowych (prowizji, opłat administracyjnych, czy ubezpieczeń). Uznawały, że wystarczające jest już niepobieranie odsetek za okres, w którym klient z pożyczki już nie korzystał. Tymczasem TSUE, jak i Sąd Najwyższy podparty wspólnym stanowiskiem Rzecznika Finansowego i Prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów orzekły, że stanowisko tych instytucji były błędne. Muszą więc oddać proporcjonalnie część wszystkich kosztów, za okres niekorzystania z pożyczki czy kredytu.
Zilustrujmy to na prostym przykładzie. Zawieramy umowę pożyczki na 1.500 PLN na okres 3 lat. Płacimy 1.000 PLN prowizji (tak, tak – u „chwilówkowców” to normalna stawka). Spłacamy kredyt po półtora roku w całości. Według pożyczkodawców na tym się przygoda powinno zakończyć. A według Sądów – powinniśmy otrzymać 500 PLN zwrotu. Bo skoro spłaciliśmy kredyt o połowę wcześniej, to należy nam się zwrot połowy prowizji.
Wspomniane orzeczenia można w skrócie opisać właśnie tymi słowami. Takich klientów jest zdecydowanie więcej niż „Frankowiczów”. Jak w tej sytuacji zachowują się podmioty? Być może trzeba będzie iść do sądu, żeby walczyć o swoje, chociaż ich los jest raczej policzony. Czasami też dobrze sformułowane pismo czy reklamacja z podaniem odpowiednich podstaw i argumentacji wystarczy, aby cieszyć się zwrotem nienależnej sumy i wydać ją na coś ciekawszego niż pensje pracowników instytucji finansowych czy dywidendy dla akcjonariuszy.